wtorek, 26 listopada 2013

Pora niczyja

I:\pappert\przyroda\Przyrodaindeks.htm
Te zdjęcia znalazłem wczoraj. Wykonałem je w maju, dwa lata temu, kiedy z Dorotą wybraliśmy się na długi spacer:
Widać na nim zaskrońca w swoim żywiole:) Mamy ich u nas mnóstwo, są obecne w okolicach praktycznie wszystkich oczek wodnych, których w Miechowicach jest sporo. Szczególne łatwo jest je spotkać latem, kiedy oddalają się od wody. Jedno z takich spotkań miałem cztery lata temu. Złapany gad, swoim zwyczajem udawał martwego. Wypuszczony, natychmiast ożył i szybko znikł w trawie.
Na drugim z kolei udało mi się uchwycić traszkę:
Chyba zwyczajną. Nie jestem do końca pewien.  Teraz to wszystko znikło. W Miechowicach mamy pierwszy śnieg i całe to gadzio-plazie towarzystwo już dawno pochowało się tam, gdzie temperatury nie spadną zbyt poniżej zera. To dla nich być, albo nie być - jeśli zamarznie woda w organizmie to koniec - plus musi być. Ja natomiast mam nadzieję, że nie będzie tak jak w ubiegłym roku, gdy słońce praktycznie przez całą zimę schowane było za chmurami. Nadeszła pora niczyja, kiedy odechciewa się spacerów.

sobota, 23 listopada 2013

Sprawdzam

I:\pappert\blendedlearning\rfl\rfl.htm
Dennis Cosgrove był moim studentem na Uniwersytecie Wirginii na początku lat dziewięćdziesiątych i zrobił na mnie ogromne wrażenie. Spisywał się wspaniale w moim laboratorium komputerowym. Był jednocześnie asystentem na kursie systemów operacyjnych. Robił studia podyplomowe. I miał doskonale oceny.
No cóż, dotyczyło to większości zajęć. Jeśli chodzi o analizę matematyczną, był studentem, który otrzymywał oceny niedostateczne. Tak bardzo skupiał się na kursach komputerowych, na pracy asystenta i badaniach w moim laboratorium, że przestał uczęszczać na zajęcia z analizy matematycznej. 
Jak się okazało, był to bardzo poważny problem, ponieważ nie pierwszy raz kończył semestr z najlepszymi ocenami i jedną niedostateczną.
Nowy semestr trwał już od dwóch tygodni, kiedy osobliwe wyniki Dennisa zwróciły uwagę pewnego dziekana. Wiedział, że Dennis jest bardzo inteligentny; widział wyniki jego egzaminu sprawdzającego zdolności naukowe kandydata na studia. Uważał, że złe oceny to w tym wypadku wynik postawy, nie braku zdolności. Chciał usunąć Dennisa z uczelni, ja natomiast wiedziałem, że chłopak nigdy wcześniej nie usłyszał nawet słowa ostrzeżenia. Co więcej, doskonałe oceny nie pozwalały go nawet zawiesić. Mimo to dziekan przywołał jakąś rzadko stosowaną zasadę, która przesądzała sprawę. Postanowiłem stanąć w obronie swojego studenta. "Proszę posłuchać" - powiedziałem dziekanowi. - "Dennis to rakieta bez stateczników. Jest gwiazdą w moim laboratorium. Jeśli wyrzucimy go teraz, zaprzeczymy wszystkiemu, po co tu jesteśmy. A jesteśmy tu po to, żeby uczyć, pielęgnować talenty. Wiem, że Dennis zajdzie daleko. Nie możemy go tak po prostu wywalić".
Dziekan nie krył rozczarowania moją postawą.  W jego przekonaniu byłem młodym profesorem, który zachowuje się arogancko.
Stałem się jeszcze bardziej arogancki. Postanowiłem działać taktycznie. Zaczął się właśnie nowy semestr. Uniwersytet przyjął od Dennisa czesne. Uważałem, że jest to jednoznaczne z decyzją o pozostawieniu go na studiach. Gdybyśmy wyrzucili go przed początkiem semestru, mógłby się starać o przyjęcie na jakąś inną uczelnię. Teraz było na to za późno.
Spytałem dziekana: "Co będzie, jeśli wynajmie adwokata? Może się zdarzyć, że będę zeznawał na korzyść Dennisa. Chce pan, żeby jeden z pracowników naukowych zeznawał przeciwko uniwersytetowi?".
Dziekan nie krył zaskoczenia.
"Jest pan tylko młodszym pracownikiem naukowym" - oznajmił. - "Nie otrzymał pan nawet stałego etatu. Po co się pan wychyla i robi z tego swoją krucjatę?
"Powiem panu, dlaczego" - odparłem. - "Chcę poręczyć za Dennisa, ponieważ w niego wierzę".
Dziekan długo mi się przyglądał.
"Będę o tym pamiętał, kiedy przyjdzie czas, by dać panu stały etat" - powiedział.
Innymi słowy, gdyby Dennis ponownie zawalił sprawę, moja umiejętność oceny sytuacji zostałaby poważnie zakwestionowana.
"Umowa stoi"  - oświadczyłem dziekanowi, a Dennis pozostał na uczelni. 
Zdał egzamin z analizy matematycznej, przyniósł nam wszystkim dumę, a po studiach zrobił karierę w informatyce. Od tamtej pory stanowi część mojego życia i moich dokonań. Prawdę mówiąc, był jednym z wczesnych ojców projektu Alice. Jako jego autor wykonał przełomową pracę, która uczyniła system wirtualnej rzeczywistości bardziej przystępnym dla młodych ludzi. 
Wstawiłem się za Dennisem, kiedy miał dwadzieścia jeden lat. Teraz, w wieku trzydziestu siedmiu, on wstawi się za mną. Powierzyłem mu zadanie, jakim jest kontynuacja Alice w przyszłości, kiedy badacze będą opracowywać moją zawodową spuściznę.
Dawno temu umożliwiłem Dennisowi spełnienie marzeń, kiedy tego potrzebował ... a teraz, gdy ja tego potrzebuję, on umożliwi spełnienie moich.  - od napisania tych słów minęło sześć lat.
Pochodzą one z Ostatniego Wykładu, będącego rozszerzoną wersją przemówienia które wygłosił Randy Pausch, umierający na raka profesor informatyki pracujący na  Carnegie Mellon University. Wróciłem do tego tekstu, bo przypomniała mi się pewna rozmowa, gdzie mój rozmówca z zapałem opowiadał, jak to amerykańscy naukowcy przesiadają się  projektu na projekt, byle by z tego "kasa była". Cóż, pewnie miał rację - nie byłem nigdy w Stanach, poznałem osobiście raptem jednego amerykańskiego naukowca i była to tylko jedna i w dodatku krótka rozmowa. Korci mnie zatem, by sprawdzić co u Dennisa słychać teraz. Pewnie też gdzieś się "przesiadł za kasą", skoro taki zdolny był ... w końcu na mowie jego mentora dawno osiadł cyfrowy kurz. No i Alicja -  komercyjna raczej nie była, no chyba że w krainie czarów. A zatem, trochę Googlem poczarujmy:
Jeszcze parę kliknięć i ... Abrakadabra:  "Lojalność to ulica dwukierunkowa" - znalazłem tytuł rozdziału, skąd wziąłem skopiowany do tego posta tekst.

wtorek, 19 listopada 2013

Blended learning z Coursery - pod rozwagę

I:\pappert\blendedlearning\rfl\rfl.htm
I:\pappert\blendedlearning\BlendedLearningIndeks.htm
I:\pappert\blendedlearning\FutureEducation\FutureEducation.htm
I:\pappert\blendedlearning\BlendedLearningCourse\BlendedLearningCourse.htm
Przyjrzyjcie się uważnie poniższemu zdjęciu, zwracając uwagę na znajdujący się na nim sprzęt oraz jego ilość przypadającą na jedno dziecko:
Źródło: Coursera
Jeden komputer na jedno dziecko, czy tak? I nie jest to pracownia informatyczna, lecz zwykła klasa. Powyższy kadr pochodzi z kursu dotyczącego tego, jak wprowadzić blended learning w praktyce szkolnej. Omówiono to na przykładzie trzech szkół: Summit public schools, Navigator Schools oraz KIPP: LA Schools. Z tej ostatniej pochodzi poniższe wideo. Zwróćcie uwagę, proszę na oprogramowanie i organizację klas:

Dodam jeszcze, że oprócz stworzenia odpowiedniej infrastruktury  sam proces wprowadzenia nauczycieli w ten model nauczania trwał w jednej ze szkół około miesiąca i był wspomagany przez trenerów zewnętrznych, których zadaniem było przeszkolenie personelu i wyrobienie odpowiednich nawyków, których zmiana u osób dorosłych jak każdy z nas wie nie jest taka prosta. Żeby było jeszcze ciekawiej, spora część zajęć wymaga prowadzenia przez dwóch nauczycieli lub parę nauczyciel i paraprofesjonalista. Uwaga, ten drugi termin nie funkcjonuje w ogóle w polskim systemie edukacyjnym, dlatego użyłem luźnej kalki językowej słowa paraprofessional. Zwróćcie uwagę, że na pierwszym ze zdjęć w tym poście widać dwóch dorosłych, zaś  żeby było jasne o co chodzi zamieszczę jeszcze schemat:
Lead Teacher + Intervention Teacher = dodatkowy wydatek na koszty osobowe w budżecie szkoły, czy tak? Albo zwróćcie uwagę na ten kadr:
Innovation Fund Project Manager to kto? Pracownik szkoły, czy specjalista zewnętrzny, za którego wynajęcie przecież ktoś musi zapłacić.
Dlatego też, choć jestem w zasadzie zwolennikiem blended learningu w polskiej publicznej edukacji, zastanawiam się skąd nauczyciel czy dyrekcja zainteresowana wprowadzeniem takiego modelu  u siebie ma wziąć środki konieczne do jego implementacji? Zwłaszcza w przypadku szkół przeżywających trudności czy wręcz zagrożonych likwidacją. Ja na to pomysłu nie mam, nie jestem fundriserem. Chętnie się jednak dowiem - jeżeli ktoś posiada równie kompletne case study dotyczące wprowadzenia b.l. w publicznej, polskiej, placówce jak te, które widziałem u Amerykanów proszę, dajcie znać. Będę ogromnie wdzięczny. Działając bowiem "na pałę" blended learningu wprowadzić się nie da, no chyba że zamierzamy wprowadzić chaos, destabilizujący jakiekolwiek działania dydaktyczne. To musi być dokładnie zaplanowany i przemyślany proces, którego jednym z kluczowych elementów są finanse potrzebne na reorganizację szkoły  oraz odpowiednie oprogramowanie oraz sprzęt. Jeżeli tym nie dysponujemy, to warto wziąć sobie do serca wypowiedź jednego z panów prowadzących kurs:
Ponieważ jest ona trochę ucięta, podam całość: "Sometimes you have a great theory or a perfectly constructed idea, but when it hits the reality of real schools and real students, it all falls apart." Oczywiście mam tu na myśli szkołę funkcjonującą w systemie edukacji publicznej, która by chciała wprowadzić model pokazany na Courserze. W przypadku szkoły niepublicznej dysponującej budżetem opartym w dużej mierze o czesne może być inaczej. Jeśli tylko będzie ją na to stać, może sobie podobny model zafundować, zwłaszcza że blended learning staje się pojęciem co raz bardziej modnym i jego wdrożenie może przyciągnąć dodatkowych klientów.
Pozostaje też pytanie, czy na pewno model pokazany na Courserze jest tym właściwym. Pomijając bowiem entuzjazm prowadzących go panów, ich wzajemne uśmiechy i potakiwania nieco rozczarował mnie wystrój pokazanych klas - w Polsce widziałem lepsze, gdzie nie było wprawdzie Chromebooka na każdym biurku, za to były o wiele bardziej "ciepłe" oraz zorientowane na wszechstronny rozwój dziecka, zaś proponowany "cybernadzór" nad procesem dydaktycznym zastąpiony osobowymi relacjami z uczniami. Miałem również przyjemność poznać nauczycieli, którzy nowoczesną technologię wyprowadzali w teren, gdzie służyła ona uczniom na przykład do tworzenia dokumentacji przyrodniczej. W żadnym z materiałów pokazanych na kursie czegoś podobnego nie zauważyłem.
Warto też wiedzieć, że blended learning. pojawia się w ofercie wydawnictw podręczników. Tak przykładowo opisywany jest kurs fizyki znajdujący się  na platformie edukacyjnej Zamkoru: "Badania wskazują, że jedną z najskuteczniejszych metod nauki jest tzw. blended learning, czyli mieszana metoda kształcenia. Polega ona na połączeniu zajęć w grupie pod kierunkiem opiekuna (tradycyjne szkolenie) z aktywnością na platformie e-learningowej. Platforma pozwala bowiem uczniowi na samodzielną naukę poprzez przeglądanie przykładów, obserwację animowanych doświadczeń i rozwiązywanie zadań. 
W naszej ofercie w ramach jednej licencji do stu uczniów może korzystać z kursu fizyki do końca roku szkolnego 2012/2013 (tj. od dnia zakupu do 31 sierpnia 2013 r.). Zakupu może dokonać jedynie szkoła lub jednostka oświatowa." I chociaż z tymi badaniami, które coś tam wskazują byłbym ostrożny, proponowana cena licencji, która 300zł rocznie za 100 uczniów jest jak najbardziej do przyjęcia. Trzeba też pamiętać, że ze względu na aktywność przedstawicieli handlowych wydawnictw to one właśnie, realnie rzecz biorąc, kreują wśród nauczycieli standardy rozumienia pewnych pojęć, między innymi b.l. oraz decydują o aktualnym kształcie polskiej edukacji publicznej. Niestety, ich zasoby edukacyjne są zamknięte i dostępne wyłącznie dla nauczycieli korzystających z ich podręczników.

Blended learning to pozornie prawie nic nowego. Termin bowiem, najprościej rzecz ujmując, oznacza sposób nauczania polegający na łączeniu różnych technik i metod, z których część odbywa się w środowisku sieciowym lub przy pomocy urządzeń mobilnych. Wydaje mi się jednak, że nowy jest sposób w jaki to łączenie się odbywa. Właściwie, chyba chodzi nawet bardziej o rozłożenie akcentów i zachowanie równowagi.  Łatwiej mi to sobie wyobrazić, niż próbować definiować. Zwrócę zatem uwagę na grafikę widoczną po lewej. Czy któryś z elementów pierścienia, na który składają się: M - learning, E-learning oraz tradycyjne zajęcia  zajmuje bardziej uprzywilejowaną pozycję czy też nie? Myślę, że intuicyjna odpowiedź na to pytanie będzie najlepiej odpowiadać na to, czym blended learning powinno być oraz dlaczego odnoszę się nieco sceptycznie do ślicznych obrazków z Coursery. Poniżej jeszcze zamieszczam mapę, przypominającą mi poprzednią treść tego posta:
W oryginalnej wersji poszczególne jej gałęzie są klikalne i mogą być poddawane edycji, jeżeli zatem ktoś się nią chce pobawić to oryginalny plik jest tu.
Pisząc o blended learningu dobrze jest jeszcze mieć przegląd zasobów, z których można czerpać. Jest on spory - i nie ma sensu, abym tu się bawił w próby jakiejkolwiek syntezy. Każdy może to zrobić samodzielnie, przyjmując jakiś punkt wyjścia. Dla mnie jest nim Mapa Otwartych Zasobów Edukacyjnych. Jest to w pełni subiektywny wybór - o samym blended learningu jest w niej niewiele.  Jak piszą jej autorzy, można w niej znaleźć odpowiedzi na następujące pytania:
Czym są Otwarte Zasoby Edukacyjne?
Jakie są rodzaje licencji Creative Commons i jak je stosować?
Jakie wartościowe zasoby są dostępne w sieci dla edukacji?
Jak wyszukiwać zasoby multimedialne na otwartych licencjach?
Jak publikować OZE, np. w epodręcznikach?
Mapa powstała w ramach prac Wydziału Otwartych Zasobów Edukacyjnych Ośrodka Rozwoju Edukacji, znalazłem ją na portalu Cyfrowa Szkoła. Z góry uprzedzę, że jest ona niepełna - nie znalazłem przykładowo w wykazie polskojęzycznych zasobów Khan Academy rozwijanych przez Fundację Edukacja dla Przyszłości.
Na koniec jeszcze trochę się zastanawiam, jak będzie wyglądać przyszłość b.l. w Polsce. Cóż, blended learning już jest obecny w praktyce zawodowej wielu nauczycieli. Jest on stosowany najczęściej na poziomie projektów typu nauczyciel + grupa dzieciaków realizujących konkretny, zamknięty czasowo projekt. Jeżeli chodzi o inne przykłady wdrożeń, np. systemowe wdrożenie b.l. na poziomie klasy czy szkoły, zwyczajnie nie wiem. Nie interesowałem się tym specjalnie, zaś szukać na razie nie mam potrzeby.

niedziela, 17 listopada 2013

CAP 2013 zamknięty

I:\pappert\guideddiscovery\WorldWideTelescope\pilots\cap2013\wycieczkadoTorunia\Astrobazy.htm
I:\pappert\guideddiscovery\WorldWideTelescope\pilots\secretsofwwt\astrometrica\AstrometricaWWT.htm
I:\pappert\guideddiscovery\WorldWideTelescope\pilots\cap2013\cap2013photos\friends\CAPFriends.htm
By zamknąć  konferencję Communicating Astronomy with the Public 2013, może najpierw zdjęcie grupowe:
Cała galeria znajduje się na Flickrze. Nie ma tam jednak wszystkiego, więc jedno ze swoich zdjęć wrzucę poniżej:
Kiedy skończyła się konferencja, pojechaliśmy do Torunia. Lubię to miasto - odwiedziłem je już dwa lata temu, kiedy po raz pierwszy prezentowaliśmy publicznie WWT. Po zwiedzeniu starówki udaliśmy się do jednej z  Astrobaz, gdzie w pobliskiej szkole odbyły się warsztaty.  W sali, gdzie miały miejsce gdzie znajdowała się galeria prac dzieciaków pochodząca z konkursu plastycznego "Bliżej Gwiazd". Nie mogłem przepuścić takiej okazji i w trakcie kolacji wymknąłem się, by w pustej już sali móc się nacieszyć każdą z prac.  Przy okazji wykonałem zdjęcia, które umieściłem w tym albumie.  Przypominają mi one inną galerię,  z  przed lat do której raczej już nie wrócę. Powstała ona w efekcie konkursu "Odkryj swój Wszechświat", w którym też wzięliśmy udział. Na konkurs można było przesyłać każdą pracę związaną z astronomią. Były zatem programy komputerowe, dzienniki obserwacji, my przesłaliśmy grę planszową oraz bloga. Największe jednak wrażenie zrobiły na mnie prace plastyczne. Początkowo eksponowane były w Centrum Konferencyjnym UJ, potem przeniosły się na chwilę do MOA, potem zaś ... słuch o nich zaginął. Szkoda. Taki już niestety bywa los dziecięcych prac. Prędzej, czy później lądują w jakiejś piwnicy lub na strychu.
Teksty powiązane: Nasze pięć minut na CAP, Pora wracać, UNAWE.

sobota, 16 listopada 2013

EarthKAM zakończony

I:\orbiter\ch7\EarthCam\EarthCam.htm
I:\orbiter\ch7\EarthCam\Litografie\ElectronicLithographs.htm
I:\pappert\guideddiscovery\archeologia\indeks.htm
"Congratulations on a successful Fall November 2013 Mission! A total of 16883 photo requests were made by 423 participating schools. Great job!" - właśnie przeczytałem w mailu. Skończyła się właśnie dogrywka z EarthKAM'u, która została zapowiedziana miesiąc temu.
EarthKAM jest sponsorowanym przez NASA projektem umożliwiającym uczniom z całego świata wykonywanie zdjęć przy pomocy aparatu cyfrowego znajdującego się na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Podstawowe informacje umożliwiające rejestrację i uczestnictwo w tym projekcie znajdują się w poniższej prezentacji:

"It is so clear from that perspective how fragile our existence is." - Sally Ride
Pochodzi ona jeszcze z początku tego roku. Znajdującą się poprzednio powyżej polską wersję przeniosłem na Layerscape. Jest ona dostępna (po zalogowaniu) pod adresem: http://www.layerscape.org/Content/Index/1213
Jeżeli ktoś chce się tylko zapoznać z  funkcjonowaniem interfejsu EarthKAM'u, może przejść na stronę: https://earthkam.ucsd.edu/home, potem kliknąć Log in. Pojawi się okno, gdzie odpowiednio można wpisać w pole  Username centerf zaś w pole Password warsztat, potem zatwierdzić klikając przycisk Log in.
Znajdujący się poniżej wykaz tekstów w ramach porządków właśnie przeniosłem na Layerscape:
Jest on dostępny (po zalogowaniu) pod adresem: http://www.layerscape.org/Content/Index/1211
Aby uzyskać dodatkowe informacje, warto odwiedzić Help gdzie można znaleźć między innymi aktualizowany podręcznik misji oraz odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania. Warto również zajrzeć na EuHou, gdzie znajduje się Wyspa Robinsona przybliżająca nieco posługiwanie się EarthKAM'em. No i jeszcze na koniec może jedno ze zdjęć:
Z umieszczonego w nim opisu mogę się dowiedzieć że przedstawia ono Kretę, w której centralnej części wznosi się góra Ida. To właśnie w jednej za znajdujących się w niej grot miał się wychować Zeus, ukrywany przez Reę przed zazdrością Kronosa. Próbuję cofnąć się w wyobraźni do tamtych czasów. Po drodze znajduję Uranosa w końcu trafiam na Akropol. Wątpię, czy jeszcze kiedykolwiek uda mi się go zobaczyć.
Wersja pierwotna: 21-10-2013