Powyżej otoczenie krateru Kopernik sfotografowane o 1:15UT przy pomocy Slooha, poniżej opis uzyskany za pomocą Orbitera: Wczorajszym obserwacjom Księżyca towarzyszył następujący tekst: "Jedyny naturalny satelita Ziemi podróżuje wokół naszej planety z prędkością około 3600km/h. Aktualnie na jego orbicie znajdują się sondy wystrzelone przez Japonię, Indie oraz Chiny. W następnym roku dołączą do nich Stany Zjednoczone. Parę państw ma również w planach budowę na Księżycu załogowych baz."
Dołączyłem do tego ostatni fragment eseju Księżyc kiedyś i teraz: "Ćwierć wieku po tym, jak ludzie stąpali po Księżycu po raz ostatni, NASA przygotowuje się do kolejnej eksploracji. Pod koniec kwietnia 2009 NASA planuje wystrzelić sondę Lunar Reconnaissance Orbiter, której zadaniem będzie znalezienie na Księżycu miejsc nadających się do bezpiecznych lądowań, identyfikacja złóż lodu wodnego i innych potencjalnych surowców możliwych do przyszłej eksploatacji, oraz przetestowanie nowych technologii, które zostaną zastosowane by ludzie mogli wrócić na Księżyc." Myślami jednak powędrowałem gdzie indziej.
Towarzyszę Cavorowi, który za sprawą Herberta George'a Wells'a wyrusza wraz z Bedfordem na Księżyc w statku pokrytym antygrawitacyjnym materiałem cavorytem. Umożliwia on zniesienie oddziaływań grawitacyjnych - by polecieć na Księżyc astronautom wystarcza zwinięcie cavorytowych rolet po wystawionej ku Księżycowi stronie statku. Następnie przenoszę się w XIX wiek, by śledzić losy podróżników podążających ku Księżycowi wewnątrz pocisku wystrzelonego z potężnego, o długości 250m działa Columbiady. Jakże naiwnie brzmią dzisiaj słowa kończące powieść Verne'a o jego bohaterach: "Oni trzej unieśli z sobą wszelkie zasoby wiedzy, sztuki i przemysłu. Z tem można wszystko zrobić, i będziecie widzieli, że oni dadzą sobie radę, nie zaginą." Na chwilę wracam jeszcze do Melies'a, cokolwiek luźno traktującego Verne'owski pierwowzór. Teraz skok w lata 50 gdzie Rocketship Heinlein właśnie się znalazł na wokółksiężycowej orbicie: Jeszcze krótka wizyta w Claviusie, by w końcu znaleźć się w Alfie nad którą właśnie unosi się Orzeł.
Towarzyszę Cavorowi, który za sprawą Herberta George'a Wells'a wyrusza wraz z Bedfordem na Księżyc w statku pokrytym antygrawitacyjnym materiałem cavorytem. Umożliwia on zniesienie oddziaływań grawitacyjnych - by polecieć na Księżyc astronautom wystarcza zwinięcie cavorytowych rolet po wystawionej ku Księżycowi stronie statku. Następnie przenoszę się w XIX wiek, by śledzić losy podróżników podążających ku Księżycowi wewnątrz pocisku wystrzelonego z potężnego, o długości 250m działa Columbiady. Jakże naiwnie brzmią dzisiaj słowa kończące powieść Verne'a o jego bohaterach: "Oni trzej unieśli z sobą wszelkie zasoby wiedzy, sztuki i przemysłu. Z tem można wszystko zrobić, i będziecie widzieli, że oni dadzą sobie radę, nie zaginą." Na chwilę wracam jeszcze do Melies'a, cokolwiek luźno traktującego Verne'owski pierwowzór. Teraz skok w lata 50 gdzie Rocketship Heinlein właśnie się znalazł na wokółksiężycowej orbicie: Jeszcze krótka wizyta w Claviusie, by w końcu znaleźć się w Alfie nad którą właśnie unosi się Orzeł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz