niedziela, 17 stycznia 2010

Pandora

Tych, którzy jeszcze nie widzieli Avatara James'a Camerona po prostu zachęcam do obejrzenia go w kinie - koniecznie w 3D. Warto również przynajmniej przekartkować poświęconą Pandorze książkę, którą można nabyć chociażby w Empiku. Jeżeli chodzi o mnie - to byłem zauroczony. "Puściło" mnie mniej więcej po dwu dniach, gdy już w pełni włączył się mój codzienny zdrowy sceptycyzm, pozwalający widzieć w filmie świetnie zrobioną, hollywoodzką bajkę. Tym bowiem ona jest. I nie ma sensu dorabiać jej jakiejś megagłębi ani nabijać się zrównując ją z disnejowską Pocahontas (choć nie powiem, zabawne to jest strasznie:)). Myślę, że trzeba na ten film patrzeć podobnie jak na fenomen, którym w swoim czasie stały się Gwiezdne Wojny. Zobaczymy, jak Cameron poradzi sobie z częściami 2 i 3. Na koniec parę linków: Fani "Avatara" chcą się zabijać, bo Pandora nie istnieje, opis filmu na FilmWeb (polecam galerię), dość interesujący tekst o antropologii Avatara oraz artykuł Przekroczyć rzeczywistość nie tylko w "Avatarze". Fragment z niego: "I powiem prościej, trzeba byłoby mieć ścierkę zamiast wrażliwości i drewno zamiast oczu, żeby się tym filmem nie zachwycić. Chociaż to, co na ekranie jest dziecinne, naiwne, widziane tyle razy, ale jak to działa! Jeśli się kocha obrazy, to naprawdę można się poczuć wniebowziętym." - oddaje chyba najlepiej to, czym ten film jest.
Update:
Na koniec jeszcze parę słów o tym dlaczego oznaczyłem tego posta etykietą zarezerwowaną dla podróży 10 Franka Gregorio. Cóż, to właśnie prostota fabuły, oraz liczne zapożyczenia z różnych źródeł czynią ten film idealnym materiałem do dyskusji, co by było gdybyśmy trafili na ewentualnych "łopcych". Cameron, bądź co bądź fizyk z wykształcenia (podobno) osadził swój świat nie "nie wiadomo kiedy i gdzie" lecz całkiem blisko nas, w systemie Proximy Centaura. Sama zaś Pandora - aż roi się w niej od zapożyczeń zarówno z naszego swojskiego systemu księżyców Jowisza (tu zachęcam do przewertowania książki, o której wspomniałem), jak i z mniej lub bardziej odległej historii naszej planety - mam tu na myśli te wszystkie bardziej lub mniej drapieżne stwory. Ciekaw też jestem wyników dyskusji, która właśnie się rozpoczęła. Przed chwilą wrzuciłem na Google'a religię gwiezdnych wojen, by w efekcie uzyskać między innymi odnośnik do newage.info.pl. Podobny eksperyment z religią Avatara zaprowadził mnie z kolei do tekstu Avatar: transhumanizm, virtualna rzeczywistość i racjonalizm. Nieprzypadkowo zestawiam Lucasa z Cameronem. Pierwszy z nich po pewnym czasie niechętnie przyznał, że jednak chciał Gwiezdnymi Wojnami "troszeczkę" wpłynąć na duchowość młodych Amerykanów. Drugi - na razie nie znalazłem na ten temat niczego, lecz warto wspomnieć o chociażby takim produkcie Camerona jak Zaginiony grobowiec Jezusa który miał być sensacją a stał się "wtopą".

Brak komentarzy: