poniedziałek, 31 maja 2010

Kalendarz

Scratch Project
Przed chwilą przerzuciłem szablon pod kalendarz tu.

niedziela, 30 maja 2010

Na życzenie szanownej publiczności ...:)


Ponieważ tak się złożyło, że dzisiaj zgadałem się trochę na temat różnych mniej lub bardziej zakręconych kosmicznych przedsięwzięć, zamieszczam powyższy filmik pochodzący ze stron grupy Copenhagen Suborbitals. Pisałem już o nich tutaj. Rzecz jasna, przerobię niebawem tego posta tak, aby korespondował z "Indym":)) Tymczasem jeszcze trochę astronautycznych tekstów jest tu. Tutaj natomiast są linki do prototypów kosmicznych hoteli, poniżej zaś filmik reklamujący przedsięwzięcie pana Bransona:

Update 2011 11 15
Na zakończenie mam jeszcze to:

Umieszczenie powyższej książki daje aktualnie temu postowi rangę kluczowego:) Przynajmniej na jakiś czas.

sobota, 29 maja 2010

Autoportret.

Po "barbarzyńcy" odświeżyłem sobie dzisiaj pamięć o kolejnym bardzie, niestety nieżyjącym już Jacku Kaczmarskim. I tak oto wylądował na naszym blogu Autoportret Witkacego.
Ciekawe, nie wiedziałem o tym, że Witkiewicz kształcony był przede wszystkim w domu. Zatem jego życiorys jak się wydaje, potwierdza pewne moje domysły dotyczące ubocznych efektów tego typu edukacji. Ciekawa wydaje się również ta hipoteza o sfingowanym samobójstwie. Choć w świetle faktów można ją zaliczyć raczej do legend, pasuje ona do życiorysu artysty.

Muzeum nocą ...

Wczoraj, wieczorową porą postanowiliśmy odwiedzić przyjaciół z Muzeum Górnośląskiego. Zdjęcia poświęcone Wildlife Photographer of the Year wylądowały na "spacedisku".
Fotografie z ekspozycji przyrodniczej trafiły do "akcji bajoro". Kobieta szalejąca z młotkiem chwilowo znalazła się w Scratchu. Uważajcie na muzea ... nocą.

czwartek, 27 maja 2010

Naprawdę twardy facet ...

Powyżej widać latający spodek, którym "międzywymiarowe" ufoludki uleciały sobie w siną dal. Zdjęcie rzecz jasna pochodzi z Indiany Jones'a i Królestwa Kryształowej Czaszki, który to film juz na tym blogu zagościł tutaj i tu. Poniżej natomiast zamieszczam zdjęcie znalezione na stronie stronie Giesberta Nijhuisa, o którym już zdążyłem wspomnieć.
Gdyby Indy zobaczył powyższe zdjęcie, zapewne wyrwało by mu się: "It's a fake". Czy miałby rację - trudno powiedzieć, wydaje się bowiem że tego typu konstrukcje mogły wykonać parę lotów. Rzecz jasna, maszyny te nie posiadały żadnych hipernapędów, czy tego typu "jołki-połków" - były to po prostu eksperymentalne odrzutowce o dość oryginalnym kształcie płatów. Czy istotnie latały? W artykułach poświęconych serii X nie ma o nich wzmianki. Giesbert Nijhuis, dzięki któremu mam powyższe grafiki jest od 1995r. sparaliżowany. Doszło do tego w wyniku wypadku samochodowego. Uraz kręgosłupa, który się wówczas wydarzył spowodował u Giesberta tetraplegię, czyli całkowity paraliż. Na stronie Giesberta, prócz wykorzystanych przeze mnie informacji o zidentyfikowanych obiektach latających, można znaleźć między innymi opisy "patentów" mogących choć częściowo ułatwić życie po wypadku. Kluczowe linki znajdują się tutaj. I jeszcze na szybko ... Nie mam pojęcia, jak wygląda w Polsce sytuacja osób doznających ciężkich urazów w wyniku wypadków. Zlinkowałem sobie jedną z organizacji, które świadczą w takich sytuacjach pomoc: Fundację Zielony Liść. Inną organizacją jest Fundacja Aktywnej Rehabilitacji:
Na jej adres trafiłem za pośrednictwem Forum Niepełnosprawnych. Być może (choć bezpośrednio nie związane z wypadkami) może być również pomocne to forum.
Odświeżyłem sobie również temat Fundacji Ducha. Jest ona dziełem Stanisława Duszyńskiego, którego zdjęcie widać po lewej. Fundacja organizuje między innymi różnego typu rajdy mające charakter aktywnej turystyki czy to kajakowej, czy "puszczańskiej" czy konnej. Jest ona również jedyną znaną mi organizacją, która odważyła się stosować w rehabilitacji elementy sportów ekstremalnych.
Na koniec jeszcze, last but not least, wręcz przeciwnie:
Powyższy filmik pochodzi ze stron Christopher and Dana Reeve Foundation. Oboje założyciele tej fundacji już nie żyją, lecz ich dzieło ciągle trwa i może być źródłem inspiracji. No i wreszcie, by chwilowo zamknąć temat ten pan:Przypomnę, że wspominałem już o nim w kontekście Jerzego.

środa, 26 maja 2010

31 dni

"Plan A" jest zrobiony od wczoraj. Plakaty dopiero co przyszły:Znalazło się również nieco starych gadżetów:
Pozostał w zasadzie kapelusz i wykrywacz oraz pozostałe drobiazgi. No i rzecz jasna "plan b" którego wciąż jeszcze nie mamy. Całą resztę będę opisywał poniżej oraz obok.

Pedagogika Boska.

Mieliśmy już spotkanie z Nereuszem. Bracia szkolni mniej lub bardziej obecni są cały czas. Przez chwilę pojawiła się Maria Montessori (być może za jakiś czas pojawi się nieco bardziej). Pora na kolejnego Włocha: "Był linoskoczkiem, iluzjonistą i opowiadał świetne przypowieści" - już to mi wystarcza, abym człowieka polubił:)
W sieci o Janie Bosko można poczytać na Wikicytatach, o stworzonym przez niego systemie prewencyjnym trochę jest tutaj i tu. Salezjanie wydają miesięcznik Don Bosco, którego polskie archiwum znajduje się tutaj. Prowadzą wreszcie szkoły, dwie z nich zlinkowałem sobie tutaj i tu.

Ni pies ni wydra ...

Ani to Orbiter, ani Celestia, ani Stellarium, ani Google Sky. Potrafi jednak wyświetlać niebo w różnych pasmach spektrum.
Nie pierwszy raz, dzięki za wskazówkę, Bruce.

Księżycowe Zoo.

Moon Zoo: Crater Survey from The Zooniverse on Vimeo.

Zooniverse ruszył z kolejnym projektem. Tym razem klasyfikujemy w szczegóły powierzchni Księżyca w oparciu o dane pochodzące z sondy LRO. Dla przypomnienia lista niektórych otwartych projektów jest tu.

wtorek, 25 maja 2010

Są umiejętności ...

... które warto znać, choć niekoniecznie stosować. Bo życie może być cenniejsze od obiadu.

Tożsamość klocków.

Nie tylko w balonach leją. Młody znalazł jeszcze to:
Uważaj zatem na to, czym się bawisz.

Wrzućmy na luz ...

... bo od Indiego zaczyna mi się mózgownica lasować ... troszkę:) Niektórym potrafi się zlasować nieco bardziej.

Czaszeczka i trochę o IFO

Doszedł nam kolejny gadżet. Podświetlony rzutnikiem do slajdów (na zdjęciu u góry można dostrzec jego obiektyw) potrafi prezentować się upiornie.
Bez wsparcia rzutnika - ot, plastikowa, całkiem przyzwoicie wykonana zabawka. Dołączony jest do niej zestaw 24 małych slajdów oraz płyta CD z nagranymi objaśnieniami. Niestety, na imprezie nie będziemy dysponować ani rzutnikiem ani odpowiednią ciemnią. Jednak zabaweczka się przyda. Wykorzystamy ją nawiązując do widocznej poniżej sceny:Widać na niej Indy'ego podpiętego do encefalografu. Jego niezbyt mądra mina spowodowana jest zbyt długim gapieniem się w oczodoły czaszki.
Kryształowe czaszki znajdują się w zbiorach British Museum, paryskim Musée du Quai Branly oraz w Smitsonian Institution. Dzięki współczesnym badaniom pewne jest to, że są one fałszywkami wyprodukowanymi najprawdopodobniej w drugiej połowie XIX w w Europie. Co w niczym nie zmienia faktu, że są one wciąż inspiracją dla różnych spekulacji.
Na koniec jeszcze link do Akatoru. Recenzja, którą tam skopiowałem w zasadzie zawiera wszystko, co trzeba wiedzieć by podążać za inspiracjami dzięki którym powstała "kryształowa czaszka". Przed chwilą natomiast postanowiłem sobie poszukać w sieci informacji, czy Niemcy pracowali nad jakimiś konstrukcjami latającymi, które mogły się stać inspiracją dla różnych późniejszych UFO. Niestety, dyskusje prowadzone na forum historycy.org pozbawiły mnie złudzeń, chociaż ... Jeden ze znalezionych tam linków doprowadził mnie do ciekawej strony Identified Flying Objects, z której pobrałem powyższe zdjęcie. Strona ze wszech miar warta uwagi, chociażby dlatego że jej autorem jest Giesbert Nijhuis, jeden z tych niewielu ludzi którzy potrafią nie poddawać się kalectwu.
"Teraz poszukajcie w mumii."

poniedziałek, 24 maja 2010

33 dni ...

... pozostało nam do imprezy. Podczas gdy młody zmaga się z makietami, ja sobie na spokojnie przygotowuję środowisko pod Scratcha. Absolutne minimum to dwa skrypty.
Pierwszy, z którego ekran widać u góry to przeglądarka grafik. Drugi natomiast zawiera przewodni temat muzyczny autorstwa Johna Williamsa:Jak łatwo zauważyć, programiki te posiadają niezwykle prosty kod - i tak ma być, w terenie bowiem nie będę miał czasu aby manipulować skryptami. Dochodzą jeszcze dwa programy zawierające duszka Indiany:
Z tego u góry usuwam nagrane wycie jego autora (równocześnie chylę czoło za udostępnienie grafik). W tym na dole dorabiam tło, obsadzając Indiego w roli skrzata;) O autorze tła, którym jest strona z dziennika Henry'ego Jones'a już wspominałem tu.

niedziela, 23 maja 2010

Czas start - makieta egipskiej świątyni.

"Wraz z Sallahem Indi poszukuje makiety miasta Tanis, która ma pokazać w jakim miejscu jest ukryta Arka Przymierza. Trzeba tylko poczekać kiedy promienie słoneczne odbiją się od laski boga Ra i wskażą miejsce. Wtedy odkrywają gdzie mieści się Świątynia Dusz wraz z ukrytą arką".

Niestety czas pędzi nieubłaganie, pora szykować makiety pod "Tanis - Indiego". Front egipskiej świątyni mamy już w zarysie przygotowany. Jeszcze kwestia postarzenia, dodanie kilku detali z symboliki egipskiej i szpachla. To nie wszystko, pozostaje jeszcze przygotować inne budowle.. ale to już innym razem.
czyżby odezwali się egipscy przodkowie mały ??

Powstrzymać przemoc w balonach!

Bo twierdził, że leci sterowcem, a leciał aerostatem. Najwyższa pora wrócić do outdooru.

Dzień Scratcha ...

... miał miejsce wczoraj. Ogółem w jego ramach odbyło się 114 imprez w 39 krajach. W Polsce miało miejsce jedno takie zdarzenie - w Łubnianach koło Opola, którego organizatorem był pan Norbert Dreier. Przy okazji serdecznie dziękuję za pozdrowienia:) My dorzuciliśmy jeden projekt, którym się można pobawić klikając w grafikę poniżej.
Scratch Project

Przy okazji odświeżyłem sobie znajomość głównego portalu programu. Pojawiły się w nim nowe sekcje: Video Tutorials, zawierająca na razie 5 pomysłów na projekty oraz Scratch Tours gdzie jak na razie znajdują się 3 pomysły na to w jaki sposób poznawać możliwości tego środowiska.
Mnie jednak najbardziej zaintrygowało pojawienie się Pantery. Jest ona mutacją Scratcha rozwijaną przez niezależny zespół. Pantera posiada między innymi procedury obsługi plików, co czyni ją potencjalnie niebezpieczną. Więcej o Panterze można poczytać na forum, którego koniec znajduje się tu.

Znajomości.

Przy zawieraniu znajomości warto zważać na kolegów. Nowego znajomego znaczy się;)

sobota, 22 maja 2010

Kolejna kwadra.

Przejrzałem przed chwilą zdjęcia z Walking of the Moon. Dzisiaj natomiast kolejna kwadra stuknęła mnie. Z okazji tej wykonałem poniższe zdjęcie Sloohem: Opiszę je być może przy następnej kwadrze. Nie chcę się po raz kolejny narazić Grześkowi. Dziwnie się mi mierzy czas. Kiedyś to były godziny, potem tygodnie i lata. Dzisiaj natomiast są kwadry i ustawienia stóp;)

piątek, 21 maja 2010

Program.

By sobie zamknąć Animatrix jeszcze to:
Tym razem zrealizowany jako manga. Matrix przypomniałem sobie przypadkiem, gdy w jednym z maili zobaczyłem paru autorów SF. Zabrakło mi wśród nich reprezentanta cyberpunka, więc reprezentant jest. W tym poście i poprzednim. To wystarcza. Bo mimo całej tej "głębi" i "metafizyki" miejscami mu brakuje estetyki, zaś estetyka kwestią smaku jest.

Na Telimenę nie wygląda ...

Może na Zosię?

wtorek, 18 maja 2010

Kamerka jest:)

Kamerka jest na Allegro. Więcej o kamerkach jest tu. Przyda mi się o ile do niej dorosnę, z robótek ręcznych bowiem jestem matoł:)

Zmienniczka:)

Wzniesiony dumnie wałek chyba opadł. Nie ma to jednak jak skuteczny klaps. Gdyby wróciła jednak chęć do boju, to ja pod ręką zmienniczkę wolę mieć:) Albo zmiennika:)
Domowo:):):):):)
Virtual Home Education cymes jest.
ps. gdzie jest "jest" będzie w erracie.

poniedziałek, 17 maja 2010

Dziewczyna z doktoratem.

Oj miałem "fun", oj miałem:) Choć trochę szkoda. Spotkałem na jednym z forów kobietę, która wydawała się potencjalnie świetnym specem od materiałów z biologii. Niestety, gdy przyszło co do czego - nic nie wyszło. Ech, czasu było tylko szkoda. Trudno. Hands on life będzie musiało jeszcze poczekać. No, ale inne fajne rozmowy z forum trwają dalej:) Więc czas do końca wcale nie był tak stracony:) Tak sobie myślę jeszcze, że zawsze trzeba bać się nie tylko Boga lecz i kompromitacji.

poniedziałek, 10 maja 2010

Zataczając krąg ...


Powyżej osadziłem sobie film znaleziony na stronach Early Years Childcare, na który trafiłem szukając grafik poświęconych metodzie Montessori. Wcześniej odwiedziłem Montessori School of Corona: Jeszcze zaś wcześniej stronę Imagiverse, od której wszystko to się zaczęło. Pierwszy z przepisów na Marsa:) Leci ten czas. Kiedy to było? Chyba w Krakowie, jakieś sześć lat temu, gdy z nudów wrzuciłem na wyszukiwarkę bodajże słowo "robotics". Pamiętam lekkie zdziwienie, gdy natrafiłem na dosyć dziwne, jak dla mnie strony. Potem były "sci-files" oraz pierwsze zetknięcie z "otwartymi projektami". Potem chyba znalazłem Celestię i Orbitera - choć z zabawami tym drugim czekałem dosyć długo. Po drodze były Lego, Wujek Albert i Asit, którego stronę przed chwilą odwiedziłem:Niewiele już z tego wszystkiego pamiętam:) Pierwszy outdoor, bodajże w 2006 roku. Potem archiwa, na koniec blog. Po drodze Scratch.
Zabawne, jak niewiele z tego udało się w praktyce wdrożyć. Niemniej, nawet ta mała cząstka - było warto:) Tymczasem przeglądam sobie materiały poświęcone Montessori: "More importantly, Montessori’s innovative practices had elicited positive learning behaviors from children previously left behind by society" ... "In 1907, Montessori continued shaping her learning model by opening “A Children’s House” for pre-school children living in the slums of San Lorenzo". Rzucam sobie na Google'a Montessori ngo - w pierwszej dziesiątce ze strony polskiej nie ma nic, dostaję natomiast linki do: sierocińca w Belize, na drugiej stronie z ciekawszych: Gulfnews, Article Snatch - na razie wystarczy. Próbuję inaczej: Montessori świetlica (w domyśle socjoterapeutyczna) - mamy świetlicę Caritasu w Wieliczce ... i przynajmniej w pierwszej dziesiątce więcej nic. "Pojawiła się bowiem kolejna propozycja od dyrektora instytutu rzymskiego towarzystwa Beni Stabili, dotycząca założenia i poprowadzenia szkół w domach dzielnicy proletariackiej, objętych reformą socjalną. Reforma ta polegała na polepszeniu warunków bytowych rodzin robotniczych, zamieszkujących biedne dzielnice Rzymu i innych miast.
Celem nadrzędnym było zmodernizowanie i wyremontowanie domów, a przez to stworzenie odrębności dla ogniska domowego, uwolnienie rodzin od natłoku i wynikającego z tego chaosu i bałaganu w życiu, a przez to resocjalizacji mieszkańców. Szkoły natomiast miały na celu poprawę wychowania moralnego, higienicznego i edukacyjnego, w rodzinach zamieszkujących te dzielnice, odseparowane w nędzy i ubóstwie od reszty społeczeństwa mieszczańskiego. Maria Montessori stworzyła wiele komentarzy, aby zobrazować czytelnikowi środowisko w jakim przyszło jej pracować. Doszukiwała się wszystkich możliwych korzyści płynących z faktu rzucenia jej przez los w to miejsce.
Tak opisała ważność zaistniałego faktu: ”Casa dei Bambini [od autora: tak nazwano pierwszą szkołę założoną przez Marię Montessori ] ma podwójną doniosłość: społeczną – przez swoją formę „szkoły w domu” i pedagogiczną – z powodu metod wychowawczych…”[8] O środowisku dzielnicy Św. Wawrzyńca wniosła dużo, co jest dowodem, że jej ocena miejsca, w którym przyszło jej zakładać szkoły, wynika z wnikliwej wcześniejszej obserwacji. Tak opisała owe miejsce: „Dzielnica Św. Wawrzyńca jest głośna; wszystkie dzienniki stołeczne mówią o niej codziennie; jest par exellence dzielnicą biedaków: uczciwego i licho płatnego robotnika, często robotnika bez pracy z musu lub z lenistwa, dalej, dawnego więźnia, korzystającego z warunkowej wolności(…) Dzielnice te rzeczywiście miały wygląd strzępów jakiegoś miasta ze swoimi prostemi ulicami i ogromnemi domami, które były tutaj jakby na wygnaniu, tuż obok stolicy
” - fragment pracy magisterskiej Agnieszki Kurek-Zasacki ze strony Mały Odkrywca.
Update 13 grudnia 2011
W sieci można znaleźć sporo materiałów na temat Metody Montessori. Tutaj zlinkowałem sobie jeden z nich.

Scratch day się zbliża ...

Zbliża się Dzień Scratcha, co "odczuwam" między innymi przez zwiększoną liczbę maili, informujących o nowych imprezach z tym związanych. Jak na razie, ma ich być 84. Ciekawe, czy liczba ta podniesie się jeszcze. W ubiegłym roku wynosiła ona 120. W skali całego globu to niewiele - lecz czasem liczy się jakość a nie ilość. Ponieważ spora część z organizatorów posiada własne strony, lubię czasami po nich pobuszować, czego efektem może być na przykład to: Widoczny powyżej zrzut ekranu pochodzi z apletu pokazującego fazy księżyca. Znalazłem go na stronie Learning Media, powstałej dla nowozelandzkiego ministerstwa edukacji. Całkiem fajny i do pobrania offline. Jakoś tak skojarzył mi się od razu z Astronomią z Nebraski, tyle że adresowaną do młodszych użytkowników.

niedziela, 9 maja 2010

Toruk

Leonopteriks Wielki - Toruk, czyli Ostatni Cień. Największe z latających stworzeń Pandory, żywi się mniejszymi mieszkańcami księżyca.
W historii Pandory Toruk był ujarzmiony sześć razy (łącznie z Jake'iem). Jeźdźca Leonopteriksa Na'vi zwą Toruk Makto. Poprzednim był prapradziadek Neytiri, który dosiadał Toruka w Epoce Wielkiego Smutku.
Jego łacińska nazwa Leonopteryx rex oznacza "skrzydlaty król lew" (od greckich słów: λέων leon - lew, πτέρυξ pteryx - skrzydło i łacińskiego słowa rex - król). Jego potężne szczęki są wystarczająco silne, żeby przeciąć Zmorę Górską w locie. Leonopteriks oddycha i chłodzi swoje ciało bardzo efektywnie dzięki systemowi wentylacji flow-thru.
Gniazda Leonopteriksów są bardzo trudne do odnalezienia, kilka odkryto w Górach Alleluja. Ten gatunek łączy się w pary i rozmnaża raz na dwa lata. W powietrzu porusza się pojedynczo lub parami, nigdy nie zaobserwowano większej grupy.
Tak jak w przypadku wielu innych zwierząt Pandory, kości Leonopteriksa są wzmocnione włóknem węglowym. Wikia.

Seligman

Postanowiłem sobie odświeżyć to, co pamiętam na temat Martina Seligmana, amerykańskiego psychologa który badał przez długi czas w jaki sposób powstaje wyuczona bezradność oraz depresja. W Polsce nie jest on zbyt dobrze znany - niemniej zostały wydane jego książki, takie jak: Co możesz zmienić, a czego nie możesz, Optymizmu można się nauczyć, Optymistyczne dziecko, Prawdziwe szczęście. Mogę je śmiało polecić każdemu, w odróżnieniu bowiem od chałtury "zrób sobie dobrze sam a będzie ci fajowo", masowo zalewającej księgarnie, książki te są racjonalne, fajnie napisane i oparte na wiedzy i badaniach autora, który przede wszystkim jest naukowcem o ustalonej pozycji. W jego książkach nie znajdzie się raczej recepty na "sukces w siedem sekund" czy "obudzenie w sobie geniusza", znaleźć można natomiast sporo rzetelnych informacji na temat mechanizmów, które powodują że jedni odnoszą sukces w swoich zamierzeniach a inni nie. Wartościowe są również zamieszczone tam testy - pozwalają bowiem przykładowo wychwycić u potomka te style myślenia o sposobie radzenia sobie z rozwiązywaniem problemów które potencjalnie mogą nas niepokoić. No i najważniejsze - fajnie się książki te czyta. Poniżej zamieszczę sobie jeszcze użyteczne linki - te które już są w tekście powinny chwilowo wystarczać.

sobota, 8 maja 2010

Zaginione lekcje.


W poprzednim poście padło nazwisko Jerry Woodfill. Jest on współautorem cyklu 13 Things that Saved Apollo 13. W czasach misji Apolla był on inżynierem elektrykiem wchodzącym w skład zespołu odpowiedzialnego za systemy alarmowe znajdujące się na pokładzie statków. Pracował w Mission Evaluation Room, pomieszczeniu w którym znajdował się zespół ekspertów wspierających personel kontroli lotu. To właśnie z tego okresu pochodzi widoczne zdjęcie.
W 1989 roku Woodfill dołączył do New Initiatives Office, zespołu którego zadaniem było opracowanie sposobów popularyzacji działalności NASA wśród "szerokiej publiczności". Warto pamiętać, że był to okres gdy komputery osobiste były już dość szeroko dostępne, jednak koncepcje ich wykorzystania jako narzędzi edukacyjnych dopiero się rysowały. Woodfill wpadł na pomysł, aby stworzyć publicznie dostępne zestawy, będące kompilacją zdjęć, materiałów poświęconych misjom kosmicznym dobranych tak, by były czytelne i zrozumiałe dla nauczycieli i rodziców dzieci w wieku szkolnym i gimnazjalnym. Tak powstał Space Educator's Handbook, początkowo dostępny na dyskietkach. Jest on stale rozwijany, zaś jego historia została pokrótce opowiedziana w prezentacji znajdującej się tu.
Jak mogę się dowiedzieć z tej strony, materiały te można otrzymać również w wersji off-line. Należy przesłać w tym celu czystą płytkę DVD+R oraz list z prośbą o wysyłkę na adres: Jerry Woodfill, ER7, NASA JSC, Houston, Texas 77058. O tym, czy opcja ta dostępna jest dla osób niebędących obywatelami USA przekonam się niebawem. Pora jednak nawiązać do tytułu posta. W 1997 roku, gdy Woodfill przeglądał swoje materiały natrafił na trzydziestostronicowy tekst Boba Mayfield'a, będący skryptem opisującym sposób przeprowadzenia pokazów edukacyjnych na pokładzie Challengera. Miały one zostać przeprowadzone przez Christę McAuliffe. Miała być ona pierwszym nauczycielem, który poleci w kosmos, została zaś wybrana spośród 11 000 kandydatów. Nigdy do tego nie doszło z powodu katastrofy wahadłowca.
Skrypt Mayfield'a był zwykłym tekstem. Nie zawierał zdjęć ani grafik. Posiadał natomiast świetną narrację, zaś na końcu dokumentów znajdowała się lista materiałów wideo zrealizowanych w ramach przygotowań do misji. Po dwudziestu przeszło latach nie było pewności, czy materiały te jeszcze gdziekolwiek się zachowały. Woodfill zadał sobie jednak trud ich odszukania i tak powstały Zaginione lekcje znajdujące się aktualnie na stronach Challenger Center, organizacji założonej przez rodziny astronautów którzy zginęli w katastrofie. Poniżej zamieszczam jeszcze film pochodzący ze strony Lost Lessons:
Większość informacji czerpałem z tekstu Teacher-Astronaut's Legacy Uncovered 22 Years After Challenger Disaster znajdującego się na stronach Universe Today.

piątek, 7 maja 2010

Szczęśliwa trzynastka.

Widoczny po lewej plakat pochodzi z filmu Marooned, który wszedł na ekrany kin 11 grudnia 1969. W filmie tym trójka astronautów wspierana przez personel kontroli lotu musi się zmierzyć z problemem bardzo podobnym do tego, jaki spotkał załogę Apolla 13. Przypomnę, że misja ta rozpoczęła się 11 kwietnia 1970r. Jednym z widzów, którzy obejrzeli ten film wieczorem 13 kwietnia 1970r. był Art Campos, inżynier elektryk pracujący w NASA przy programie Apollo. Po powrocie do domu zastanawiał się on, co by się stało gdyby historia opowiedziana w filmie przydarzyła się naprawdę i jak musiałaby wówczas wyglądać akcja ratunkowa. Parę godzin później obudził Camposa telefon informujący go, że na pokładzie Apolla 13 nastąpił wypadek. Jerry Woodfill, inny z inżynierów pracujących w tym czasie dla NASA twierdzi, że to właśnie rozmyślania nad sytuacją pokazaną w filmie w filmie mogły być katalizatorem, który podsunął Camposowi pomysł na stworzenie właściwej procedury umożliwiającej naładowanie akumulatorów w module dowodzenia. Tyle pokrótce, zaś ten i inne smaczki dotyczące Apolla 13 można znaleźć w świetnym cyklu tekstów 13 Things That Saved Apollo 13, który ukazał się na the Universe Today dla uczczenia 40 rocznicy tej misji. Dowiedziałem się o tym z bloga Emily.
Zanim powrócę do Indy'ego, pozwolę sobie umieścić jeszcze jeden z filmów znalezionych na Youtube:
Przypomnę też, że trochę tekstów na temat symulacji związanych z programem Apollo można u nas znaleźć klikając etykietę Amso.

czwartek, 6 maja 2010

Śladami Jones'a: Puszka Pandory;)

Kiedy skończyłem dzisiaj porządkowanie grafik postanowiłem poszukać sobie jeszcze informacji o grze The Fate of Atlantis, od której zacząłem serię "jonesowych" postów. I zaczęło się - z Google'a, niczym z otwartej puszki Pandory zaczęły nagle wylatywać informacje dotyczące aspektów "indianologii stosowanej" których istnienia nie tak do końca byłem świadomy.
Najciekawsze okazały się gry tworzone przez fanów. Nie są to jakieś niezwykle zaawansowane projekty - mają jednak tę zaletę, że zawierają z reguły opisy ich powstawania oraz użyteczne linki dla tych, którzy w chcieliby w robienie gier się pobawić. Niestety, wydaje się że nie są już one rozwijane, niemniej z ich stron można pobrać grywalne dema.
Poniżej pozwoliłem sobie zamieścić krótkie opisy następujących projektów:
Jak widać, gra miała być utrzymana w konwencji Indiana Jones and the Last Crusade. Wykonana przy pomocy Adventure Game Studio. Demo jest do pobrania stąd.
Podobnie jak poprzednia wykonana za pomocą AGS. Demo do pobrania stąd. Najważniejsze są jednak hiperłącza znajdujące się na stronie głównej. Podążając ich śladem trafiłem między innymi na stronę Edtec670 zawierającą wykład na temat tworzenia gier. Jedną ze znalezionych tam prezentacji zamieszczam poniżej:
Może się przyda przy następnej edycji Galileusza:)
View more presentations from JacekKupras.
Na koniec jeszcze: grafika rozpoczynająca tego posta pochodzi ze strony zawierającej zapowiedź Tajemnicy Pandory. Lista postaci przewijających się w serii z Jonesem jest tu. Tutaj natomiast link do Sophii Hapgood.
Zdecydowałem się jeszcze umieścić jeden film:
Pochodzi on ze strony e-Adventure, środowiska do tworzenia edukacyjnych gier. Nie znałem go wcześniej, a trafiłem na niego za pośrednictwem strony Edtec670 o której wspomniałem wcześniej. Ciekawie zrobiło się również gdy E-Adventure wrzuciłem na Google'a. Przykładowo, trafiłem na stronę zawierającą gotowe zestawy map przygotowanych pod kątem gier RPG. Jest ona wprawdzie z e-Adventure związana wyłącznie nazwą, lecz pomysły map tam zawarte mogą się przydać również przy tworzeniu gier. No i wreszcie na koniec ta strona:Zawiera ona nie tylko proste (lecz bardzo ciekawe!) edukacyjne gry, lecz również tutorial dotyczący rysowania niektórych postaci. A gdy zacząłem sprawdzać linki zawarte w sekcji links ... zobaczcie zresztą sami.