sobota, 23 listopada 2013

Sprawdzam

I:\pappert\blendedlearning\rfl\rfl.htm
Dennis Cosgrove był moim studentem na Uniwersytecie Wirginii na początku lat dziewięćdziesiątych i zrobił na mnie ogromne wrażenie. Spisywał się wspaniale w moim laboratorium komputerowym. Był jednocześnie asystentem na kursie systemów operacyjnych. Robił studia podyplomowe. I miał doskonale oceny.
No cóż, dotyczyło to większości zajęć. Jeśli chodzi o analizę matematyczną, był studentem, który otrzymywał oceny niedostateczne. Tak bardzo skupiał się na kursach komputerowych, na pracy asystenta i badaniach w moim laboratorium, że przestał uczęszczać na zajęcia z analizy matematycznej. 
Jak się okazało, był to bardzo poważny problem, ponieważ nie pierwszy raz kończył semestr z najlepszymi ocenami i jedną niedostateczną.
Nowy semestr trwał już od dwóch tygodni, kiedy osobliwe wyniki Dennisa zwróciły uwagę pewnego dziekana. Wiedział, że Dennis jest bardzo inteligentny; widział wyniki jego egzaminu sprawdzającego zdolności naukowe kandydata na studia. Uważał, że złe oceny to w tym wypadku wynik postawy, nie braku zdolności. Chciał usunąć Dennisa z uczelni, ja natomiast wiedziałem, że chłopak nigdy wcześniej nie usłyszał nawet słowa ostrzeżenia. Co więcej, doskonałe oceny nie pozwalały go nawet zawiesić. Mimo to dziekan przywołał jakąś rzadko stosowaną zasadę, która przesądzała sprawę. Postanowiłem stanąć w obronie swojego studenta. "Proszę posłuchać" - powiedziałem dziekanowi. - "Dennis to rakieta bez stateczników. Jest gwiazdą w moim laboratorium. Jeśli wyrzucimy go teraz, zaprzeczymy wszystkiemu, po co tu jesteśmy. A jesteśmy tu po to, żeby uczyć, pielęgnować talenty. Wiem, że Dennis zajdzie daleko. Nie możemy go tak po prostu wywalić".
Dziekan nie krył rozczarowania moją postawą.  W jego przekonaniu byłem młodym profesorem, który zachowuje się arogancko.
Stałem się jeszcze bardziej arogancki. Postanowiłem działać taktycznie. Zaczął się właśnie nowy semestr. Uniwersytet przyjął od Dennisa czesne. Uważałem, że jest to jednoznaczne z decyzją o pozostawieniu go na studiach. Gdybyśmy wyrzucili go przed początkiem semestru, mógłby się starać o przyjęcie na jakąś inną uczelnię. Teraz było na to za późno.
Spytałem dziekana: "Co będzie, jeśli wynajmie adwokata? Może się zdarzyć, że będę zeznawał na korzyść Dennisa. Chce pan, żeby jeden z pracowników naukowych zeznawał przeciwko uniwersytetowi?".
Dziekan nie krył zaskoczenia.
"Jest pan tylko młodszym pracownikiem naukowym" - oznajmił. - "Nie otrzymał pan nawet stałego etatu. Po co się pan wychyla i robi z tego swoją krucjatę?
"Powiem panu, dlaczego" - odparłem. - "Chcę poręczyć za Dennisa, ponieważ w niego wierzę".
Dziekan długo mi się przyglądał.
"Będę o tym pamiętał, kiedy przyjdzie czas, by dać panu stały etat" - powiedział.
Innymi słowy, gdyby Dennis ponownie zawalił sprawę, moja umiejętność oceny sytuacji zostałaby poważnie zakwestionowana.
"Umowa stoi"  - oświadczyłem dziekanowi, a Dennis pozostał na uczelni. 
Zdał egzamin z analizy matematycznej, przyniósł nam wszystkim dumę, a po studiach zrobił karierę w informatyce. Od tamtej pory stanowi część mojego życia i moich dokonań. Prawdę mówiąc, był jednym z wczesnych ojców projektu Alice. Jako jego autor wykonał przełomową pracę, która uczyniła system wirtualnej rzeczywistości bardziej przystępnym dla młodych ludzi. 
Wstawiłem się za Dennisem, kiedy miał dwadzieścia jeden lat. Teraz, w wieku trzydziestu siedmiu, on wstawi się za mną. Powierzyłem mu zadanie, jakim jest kontynuacja Alice w przyszłości, kiedy badacze będą opracowywać moją zawodową spuściznę.
Dawno temu umożliwiłem Dennisowi spełnienie marzeń, kiedy tego potrzebował ... a teraz, gdy ja tego potrzebuję, on umożliwi spełnienie moich.  - od napisania tych słów minęło sześć lat.
Pochodzą one z Ostatniego Wykładu, będącego rozszerzoną wersją przemówienia które wygłosił Randy Pausch, umierający na raka profesor informatyki pracujący na  Carnegie Mellon University. Wróciłem do tego tekstu, bo przypomniała mi się pewna rozmowa, gdzie mój rozmówca z zapałem opowiadał, jak to amerykańscy naukowcy przesiadają się  projektu na projekt, byle by z tego "kasa była". Cóż, pewnie miał rację - nie byłem nigdy w Stanach, poznałem osobiście raptem jednego amerykańskiego naukowca i była to tylko jedna i w dodatku krótka rozmowa. Korci mnie zatem, by sprawdzić co u Dennisa słychać teraz. Pewnie też gdzieś się "przesiadł za kasą", skoro taki zdolny był ... w końcu na mowie jego mentora dawno osiadł cyfrowy kurz. No i Alicja -  komercyjna raczej nie była, no chyba że w krainie czarów. A zatem, trochę Googlem poczarujmy:
Jeszcze parę kliknięć i ... Abrakadabra:  "Lojalność to ulica dwukierunkowa" - znalazłem tytuł rozdziału, skąd wziąłem skopiowany do tego posta tekst.

Brak komentarzy: