Nie mogłem się powstrzymać. Uprzedzony przez Pawła wyszedłem na dwór:
Faktycznie, już przed zachodem Słońca nad horyzontem lśniła pierwsza "gwiazda". A wtedy? Zdumiewająco mało wiadomo na ten temat. Jak zresztą wiedzieć więcej, skoro nawet data urodzin Jezusa Chrystusa nie jest dokładnie znana. I dobrze że tak jest. Pewne sprawy powinny zawsze pozostać okryte tajemnicą. Podobnie jest z Gwiazdą Betlejemską, widoczną na obrazie Jean Fouquet'a w prawym górnym narożniku. Czy była to koniunkcja trzech planet, jak sugerował Jan Kepler? A może kometa lub nowa, której pojawienie się na niebie około 5 roku p.n.e. odnotowali chińscy i koreańscy obserwatorzy? A może supernowa, która rozbłysła w galaktyce Andromedy, jak sugeruje Frank. Tipler, amerykański fizyk o miejscami dość kontrowersyjnych poglądach, znany rówież jako jeden z pierwszych promotorów zasady antropicznej? To na zawsze raczej pozostanie tajemnicą. Nie dotyczy to jednak widzianej przeze mnie "gwiazdy". Była bowiem nią planeta Wenus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz