piątek, 24 czerwca 2011

Dzień przed ...

I:\outdoordisk\salus2011\mikroworld\microworldindeks.htm
Niestety, nie będziemy w stanie jutro pobawić się tym programem:
Znalazłem go dzisiaj, przy okazji panicznych poszukiwań w sieci potrzebnych mi pdf-ów. Nie będę w stanie użyć go jutro, nic jednak nie stoi na przeszkodzie aby wrócić do niego później. Niestety, sam projekt jak widzę się skomercjalizował. Wersja demo do pobrania jest tutaj. Na szczęście, jak widzę, są tam również wcześniejsze wersje nie posiadające ograniczeń - nie licząc rzecz jasna dość restrykcyjnej licencji umożliwiających praktycznie wyłącznie ich domowe zastosowanie. Znajduję jeszcze link do symulacji stworzonych przez użytkowników. Have fun!
Pora na mapę Księżyca:
Powstaje ona na podstawie mapy znajdującej się na Wikipedii. Obie będą stanowić zestaw towarzyszący Galileoskopowi. Myślę, że lepsze to tematycznie niż płytki z "kompaktowego kosmosu" którymi bawiliśmy się w środę. Testujemy to wszystko jeszcze na ogródku: jeżeli mapa znajduje się pomiędzy 15 a 21 metrami od Galileoskopu z jej przeczytaniem nie powinno być specjalnego problemu. Rzecz jasna po środowych problemach Barlow wylądował wcześniej w szafie. Czy brać mylarową folię by ewentualnie popatrzeć na Słońce? Gdy piszę ten tekst (16) właśnie zanosi się na deszcz. Jutro o tej porze może być podobnie. Jak widzę, nie ma też jakichś spektakularnych plam, a zatem folia spokojnie może chyba zostać w domu. Podobny los spotyka Feniksa. Choć w swoim czasie sprawił nam sporo radości i mógłby służyć do demonstracji napędu odrzutowego to niezbyt dobrze sprawdza się przy zrzucaniu z wysokości 3 metrów. Próbuję mu jeszcze dać szansę sprawdzając jak sobie poradzi w roli poduszkowca. Nic z tego - patent z płytką CD sprawdza się o wiele lepiej. Wypada zatem po raz kolejny rzec Feniksowi "cześć":
Pora na mikroskop. Zdumiewa mnie jak bardzo elektronika przegrywa z okiem. Fakt, okular który posiadam mógłby być nieco lepszy. Tak prezentuje się litera "s" oraz "pazury Orła" na dwugroszowej monecie: Fotografuję je w świetle odbitym, stosując jak najmniejsze powiększenie. Ten sam obraz oglądany gołym okiem prezentuje się o całe niebo lepiej. Na szybko jeszcze kalkuluję ryzyko związane z zabraniem komputera: obecność wody na stoliku, konieczność szybkiej ewakuacji sprzętu w trakcie deszczu, konieczność wymiany całego toru optycznego przy przejściach z kamerki na obserwacje gołym okiem, konieczność zmiany nasadki na kondensorze, małe dzieciaki które będą brać udział w zajęciach - chyba jest tego zbyt wiele. Gdybym jeszcze miał netbooka - niestety w grę wchodzi jedynie duży laptop albo komputer stacjonarny. Wygląda zatem na to że tym razem kompy zostaną w domu. Skoro już jednak otarłem się o temat mikrofotografowania, zachęcam do odwiedzenia stron wymienionych poniżej:
The Micropolitan Museum: prawdziwa skarbnica zdjęć pochodzących z mikroświata której kuratorem jest Wim van Egmond.
Pond Life Identification Kit: krótki przewodnik po mikroświecie stawu, strona należy do Microscopy UK.
Wieczorem jeszcze wydruki: Elektrycznego żurawia oraz Fasolki. Oba pochodzą z EuHou, konkretnie z Fizyki dla małych i dużych. Dlaczego takich ćwiczeń nie ma w szkole - nie wiem. Wiem że syn w pierwszym roku fizyki w gimnazjum miał eksperymentów pięć.

2 komentarze:

Admin pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Admin pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.