Dla przypomnienia, tak rzecze Robinson Ken:
Co zatem mamy (uwaga! podane przykłady choć screeny odnoszą się do konkretnych placówek są wyłącznie ilustracjami. Wybrałem je w oparciu o pobieżny ogląd, jaki miałem w sieci nie wgłębiając się specjalnie w ich charakter) :
1. Poziom pierwszy:
Powyższy filmik pochodzi ze strony Dwujęzycznej Szkoły Podstawowej "Atut" z Wrocławia. Warto zwrócić uwagę na wartości, na które kładzie się nacisk w procesie kształcenia i wychowania. Chociaż placówka rzecz jasna realizuje ministerialną podstawę programową, bynajmniej się tym specjalnie nie chwali. Ot tak, proforma, napomykają o tym. Chwalą się natomiast zgodnością nauczania ze standardami IBO. Wysokość czesnego sprawdźcie sobie sami.
Nacisk na: kreatywność, umiejętność pracy w zespole, dociekliwość, kluczową rolę odgrywają międzynarodowe standardy.
2. Poziom drugi:
Tutaj na myśl przychodzi mi jedna ze szkół, które znalazłem na mapie Szkół Odkrywania Talentów. Na powyższym screenie widać to, czym się chwalą. Czesne w granicach sześćset parędziesiąt złotych miesięcznie.
3. Poziom trzeci: publiczne placówki "z aspiracjami", o dobrej, lokalnej reputacji. Głównym punktem odniesienia jest podstawa programowa oraz średnia ocen. Nauczyciele starają się jak najlepiej wywiązywać ze swoich obowiązków - rozumieją je jednak jako realizację programu. Mało jest postaw indywidualistycznych czy prób realizacji programów autorskich. Nawet świetny, renomowany projekt edukacyjny może w tych placówkach "polec" o ile nie jest zatwierdzony przez kuratorium lub ministerstwo. Występują pozory partnerskich relacji z rodzicami, choć szkoła stara się być przyjazną. Dla dzieci o uzdolnieniach odbiegających od przeciętnej taka szkoła może być środowiskiem toksycznym. Ze względu na niż demograficzny tendencje do utrzymania klas na jak najwyższym liczbowo poziomie rzędu 25-29 uczniów "na wszelki wypadek".
4. Poziom czwarty: szara strefa. Większość polskich szkół publicznych. Brak jakichkolwiek obiektywnych mechanizmów ewaluacji uniemożliwia ich jednoznaczną ocenę. Jeżeli ktoś się jednak ze mną nie zgadza i wierzy że ewaluacja w publicznym szkolnictwie istnieje, polecam tekst o tym, jak ona wygląda znaleziony na blogu prof. Bogusława Śliwerskiego. Są rzecz jasna w takich szkołach nauczyciele-pasjonaci, realizujący świetne programy. Najczęściej jednak spotykają się oni z reakcją dyrekcji typu: "dajemy Panu/Pani pełną swobodę i zero środków". Oczywiście liczy się przede wszystkim realizacja podstawy programowej oraz średnia ocen na egzaminach.
5. Poziom piąty: patologia. Szkoły z niedouczoną, zakompleksioną kadrą stosującą anachroniczne metody wychowawcze. Toksyczne środowisko zarówno dla uczniów jak i młodych nauczycieli, którym przyjdzie w takiej placówce pracować. Prędzej czy później zdemoralizują się, wypalą, najczęściej zaś jedno i drugie.
Pozostają jeszcze: różne typy edukacji nieformalnej oraz edukacja domowa. Tutaj jednak ciężko jest o próbę jakichkolwiek uogólnień. Zbyt różnorodne są bowiem te środowiska.
Na koniec mam jeszcze krótki film:
Oglądając go, zastanawiam się jaki typ szkoły mógł skończyć ten całkiem sympatyczny, młody człowiek. Nie mam tu na myśli jego wykształcenia lecz raczej klimat w którym się to kształcenie odbywało, rozwijanie aspiracji, marzeń czy ambicji. Jego bohater potrafi ciężko pracować i przynajmniej dla mnie jest jak najbardziej sympatyczną postacią. Kto wie, być może mówią już w pracy do niego "Panie Kierowniku?"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz