Mamy za sobą dwa dni nowej szkoły u Pawła. Za wcześnie jeszcze na spostrzeżenia. Ciekaw jestem, jak ułożą się nam relacje z nauczycielami i odrobinę obawiam się trochę jak na mój gust przeładowanego programu. Tymczasem otrzymałem od Zbyszka list na tyle ciekawy, że postanowiłem złamać swoją obietnicę niepisania "do dziesiątego". List ten jest efektem pewnych naszych dyskusji o edukacji. Poniżej zamieszczam kluczowy moim zdaniem jego fragment:
"Zaczynamy nowy rok szkolny w Regionie. Dwa ostatnie lata homeschoolingu z własnymi dziećmi i pracy jako nauczyciele jęz. angielskiego i plastyki (też egzaminatorzy homeschoolersów) w szkole Montessori u Marcina i Oli Sawickich zmieniło nasze podejście do życia w ogóle, a więc też i do pracy zawodowej.
Od kilkunastu lat zajmujemy się edukacją (homeschooling, Montessori, obozy międzykulturowe, oraz angielski w naszej małej, rodzinnej szkole językowej), ale dopiero teraz, po latach doświadczeń, możemy dać nazwę pewnym rzeczom czy procesom, które i tak realizowaliśmy latami, ale bardziej intuicyjnie niż świadomie.
Jak rozumiemy edukację:
- Edukacja to relacja człowieka z człowiekiem – ucznia, nauczyciela, rodzica w obrębie grupy, społeczności czy w kontaktach indywidualnych.
- to iskrzenie miłości, pasji i zadziwienie tajemnicą świata.
- to kształcenie wyobraźni, kreatywności i przygotowanie dziecka do daru z samego siebie dla innych.
- to naturalność bycia, bez sztucznie nadmuchanej reklamy i udawania czegokolwiek.
- to wymiana – umiejętność dzielenia się tym, co umiemy najlepiej.
Wyścigi nas przestały interesować – zniewalają. Edukacja to życie, pasja i nieustanny dar dla innych – i to nas kręci. Wiele doświadczeń dało nam organizowanie letnich obozów z edukacji alternatywnej. Na takich obozach prócz angielskiego prowadzone są warsztaty z plastyki, muzyki, chemii, astronomii czy psychologii. Najlepsze jednak są spotkania z ludźmi, z rodzinami. Wszyscy się mogą nawzajem inspirować i tak się dzieje. Sami się mnóstwo uczymy na tych obozach i cieszymy się jak rodziny nawiązują ze sobą kontakty. Zadziwia nas samych jak ludzie z różnych kultur czy wyznań dogadują się i tworzą coś dobrego. Dla nas to wielka radość być częścią tego procesu."
A jak to będzie u nas? Gimnazjum publiczne to przelewki nie są;) Pociechę stanowi fakt, że są to Salezjanie. Przy okazji, ciekaw też jestem, jak sprawdzi się Borysom ich tegoroczny "niepubliczny" pomysł przyjmowania uczniów z innych miast na 7-14 dniowe warsztaty językowe połączone z pobytem w ich domu. W naszym przypadku był to eksperyment udany. Chętni do jego powtórzenia informacji mogą szukać tu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz