wtorek, 27 stycznia 2009

Wenus w poezji.

Z okazji Międzynarodowego Roku Astronomii zapowiedziałam wcześniej serię postów dotyczącą Wenus jako: charakterystykę planety, warszaty plastyczne dla dzieci, Wenus w poezji i sztukce oraz mitologii. Ten post poświęcony jest Wenus w poezji starożytnej.

Boginię miłości wychwalano w poematach i wierszach już w czasach starożytnych. Obojętnie czy przybierała ona imię Wenus czy Afrodyta, to wielcy poeci ówczesnego okresu wielbili swą boginię.

Rzymski poeta Lukrecjusz w swym filozoficznym poemacie pt. " O przyrodzie rzeczy" tak o niej pisze: "Matko narodu rzymskiego, rozkoszy ludzi i bogów, łaskawa Wenus! Ty morze żeglarskie pod gwiazdami niebieskimi leżące, ty ziemię plony rodzącą nawiedzasz, albowiem dzięki tobie powstaje wszystko, co żyje, i tylko dzięki tobie ogląda światło słońca. Gdy się pojawisz, uciekają wiatry i chmury niebieskie, pod nogi ci ściele ziemia miękkie kwiaty, do ciebie śmieją się mórz roztocza i niebo lśni ku tobie światłością szeroką. Albowiem skoro rozewrą się wrota wiosny i powieje rodne tchnienie zefirów, ciebie bogini, najpierw ptaki powietrze zwiastują (...) Przez morza i góry, i rzeki wezbrane, i przez liściaste domy ptaków, i przez pola zielone, powszędy przelata tchnienie twojej miłości. Ty jedna rządzisz wszechświatem, bez ciebie ani dzień jeden nie zarumieni się świtem, bez ciebie nie rodzi się nic, co jest radosne lub miłe".

O bogini pisała także Safona, najsławniejsza poetka starożytnej Grecji, z przełomu VII/VI wieku p.n.e. Spuścizna poetki to ponad 6000 wierszy zawartych w dziewięciu księgach. Niestety do dziś zachowało się zaledwie kilkanaście z nich, dzięki odkryciom papirusów z Oksyrynchos. To właśnie one rozsławiły imię poetki we współczesnym jej świecie. Safona w swej poezji ukazuje niezwykłą siłę kobiecych uczuć, pełną wdzięku i delikatności, wrażliwości i subtelności zaskakuje ogromną intensywnością i bogactwem wyrazu. Wcześniej żadna kobieta nie odważyła się tak pisać . Jednym z jej słynnych utworów jest wiersz pt. "Do Afrodyty"

Przed tronem twym się chylę, Afrodyto,
nęcąca w zdradne sieci córo Zeusa,
i błagam, smutkiem nie dręcz mego serca,
o nieśmiertelna,
lecz ku mnie zejdź, jak nieraz już czyniłaś,
gdy cię mój głos doleciał z oddalenia,
i dla mych skarg rzucałaś progi domu
wielkiego ojca.
Twój złoty wóz poniosły chyże ptaki
i raz po raz, nak kręgiem czarnej ziemi
zniżając lot, skrzydłami mocno biły
w jasnym eterze.
Ujrzałam cię, a ty, promieniejąca,
z uśmiechem na obliczu nieśmiertelnym,
spytałaś najłaskawiej, co mnie gnębi,
że ciebie wzywam,
kto wzniecił znów mych pragnień najgorętszych
serdeczny żar? Kogo mi przywieść ma
Peitho ku miłości? Kto mnie skrzywdził,
kto ból mi zadał?
Unika cię? — mówiłaś. — Wnet odszuka!
Odtrąca dar? — Wnet tobie dary złoży.
Nie kocha cię? — W miłosne wpadnie sieci
choćby wbrew chęci.
I dzisiaj zejdź ze stopni swego tronu,
nie pozwól mi w daremnej trwać tęsknocie,
i stanąć racz w tej trudnej dla mnie chwili
po mojej stronie!

Brak komentarzy: