
W niedzielę poszedłem obserwować Hiady. Nie zrobiły on na mnie takiego wrażenia, jak ich nieco wyżej na niebie położone siostry - może dlatego, że nie są tak wyraźnie wyodrębnione pod względem kształtu. W przypadku Plejad zawsze urzeka mnie kontrast pomiędzy ledwo widocznym gołym okiem (na moim bytomskim niebie) "małym wózkiem" a bogactwem szczegółów, które potrafi wydobyć przy obserwacjach już lornetka. Dziś jednak chciałbym odnotować sobie parę informacji o innych gwiazdach, które w odniesieniu do Hiad czy Plejad można określić mianem dziadków. Mam na myśli czerwone olbrzymy. Jeden z nich, Aldebaran, był dla mnie drogowskazem do odnalezienia Hiad. Frank Gregorio w swojej podróży po Życiu i śmierci gwiazd odwiedza dwa następne: Betelgezę oraz Gwiazdę Granat:
Nazwa tej drugiej wydaje mi się cokolwiek zabawna. Jej autorem jest William Herschel, któremu kolor tej gwiazdy kojarzył się z barwą kamienia szlachetnego, granatu. Nazwa ta jednak oddaje również charakter tej gwiazdy, która zakończy swe życie najprawdopodobniej jako supernowa.
Nazwa tej drugiej wydaje mi się cokolwiek zabawna. Jej autorem jest William Herschel, któremu kolor tej gwiazdy kojarzył się z barwą kamienia szlachetnego, granatu. Nazwa ta jednak oddaje również charakter tej gwiazdy, która zakończy swe życie najprawdopodobniej jako supernowa.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na rozmiary tych gwiazd. Podczas gdy, w przypadku gwiazd ciągu głównego wielkość jest uzależniona od fartu, konkretnie zaś od rozmiarów i gęstości mgławic w których te gwiazdy się rodziły, w przypadku czerwonych olbrzymów ich ogromne rozmiary są normą. Po prostu nie ma siły, by skumulowane efekty syntez helu w węgiel oraz wodoru w hel nie rozdęły ich do rozmiarów takich jak na grafikach powyżej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz