Poniższe zdjęcie znalazłem na APODZIE:
Przedstawia ono najbardziej chyba znany asteryzm Wielkiego Wozu, autorem zaś fotografii jest Rogelio Bernar Andreo. Przyjrzyjmy się zdjęciu bliżej: Zaznaczono na nim główne gwiazdy oraz obiekty z katalogu Messiera: M 101, M 40, M 51, M 109, M 97 oraz M 108. Pierwszy z nich to galaktyka. Widać ją po lewej stronie na powiększeniu wypreparowanym z większej wersji tego zdjęcia. Drugi to układ dwóch gwiazd - przeczytamy o nim więcej w Wikipedii. Trzeci to galaktyka, która już zdążyła zagościć na tym blogu. Czwartemu możemy się przyjrzeć lepiej przy pomocy WWTeleskopu. Piątego próbowałem znaleźć w Mikroobserwatorium - nie udało się, pozostał zatem Slooh. Szósty niezbyt dobrze wypadł w Stellarium i Celestii. Nie dziwi mnie to specjalnie - Celestia to planetarium 3D natomiast Stellarium po typowej instalacji posiada jedynie podstawowy zestaw zdjęć pokazujących nieco dokładniej niektóre z obiektów głębokiego nieba. Lepiej natomiast wypadł w GoogleSky, prócz tego zlinkowałem sobie zdjęcie znalezione na NOAO. Siódmy - może niech będzie Hickson 50, jak sugeruje Andreo. Dorzućmy jeszcze czarno-białą mapę dla tych, którzy pokuszą się o próbę odszukania messierów przy pomocy Galileoskopu lub lornetki:
Sądząc po tym, co pisze Paweł Maksym w swoim przewodniku, powinno się to udać co najmniej w przypadku M 51.
A gdyby w podobny sposób podejść do Księżyca? Tym razem rozpocznijmy nieco inaczej - od kalendarza:
Da on nam przegląd, jak wygląda rozkład faz w tym miesiącu. Dorzućmy do tego jakąś mapę - najlepsza może być ta, którą zamieściłem dwa teksty poniżej. Aby się jednak nie powtarzać poniżej wrzucę mapę Heweliusza:
Pochodzi ona z Selenografii, wydanej w 1647r., nic dziwnego zatem że troszkę jest pomięta. Jeżeli komuś to przeszkadza - dobrze, niech będzie ta. Używając teraz programów o których wspomniałem wcześniej można się teraz pokusić o opis księżycowej powierzchni w oparciu o efekty wirtualnych i realnych eksploracji chociażby przy pomocy lornetki czy Galileoskopu. Przypomnę też, że jest cały czas dostępne Mikroobserwatorium. Jak prezentuje się w nim Księżyc widać poniżej:
Dla przypomnienia - warto poszukać również innych zdjęć w archiwum.
A może tak polecieć w stronę Srebrnego Globu:
Jeżeli komuś nie odpowiada futuryzm widocznej powyżej DG4 zawsze pozostaje AMSO albo NASSP. Warto też przy tym pamiętać, że Orbiter przy pomocy którego można robić podobne symulacje chociaż wygląda na pierwszy rzut oka jak gra grą nie jest. Jest natomiast narzędziem, przy pomocy którego można wygenerować szereg atrakcyjnych zrzutów ekranu, nagrać film pod YouTube czy też wykorzystać do tworzenia prezentacji takich jak ta.
I tak się można bawić. Pytanie tylko, po co? Pierwszy z opisanych powyżej przykładów, "przegląd Wielkiego Wozu" był swoistym amatorskim projektem, którego celem (jak się domyślam z tekstu autora) był test optyki sprzętu obserwacyjnego. W efekcie powstało o tyle nietypowe zdjęcie, że obejmuje ono z jednej strony dosyć spory obszar nieba z drugiej zaś jest wystarczająco szczegółowe by pokusić się o odszukanie na nim konkretnych obiektów. Jak pisze Andreo: "I personally had a lot of fun doing things like finding Hickson 50 (it is there, just not an easy catch, and when you find it, it's just a blur!) and other objects (lots of cool NGCs and a few popular Messiers of course). I hope you enjoy it!". Czytając jego słowa, zacząłem się zastanawiać jak można przekształcić podobną rozrywkę w projekt edukacyjny. Potem zacząłem się bawić, wyszukując pod widoczne na zdjęciu obiekty czy to hiperłącza prowadzące do różnych miejsc w sieci, czy też programy pozwalające "przyjrzeć się" zdjęciu bliżej. Na szybko wykonałem podobny zabieg z tematem "Księżyc". Tak oto wokół czegoś, co wydaje się znane i "oklepane" jak Wielki Wóz lub Księżyc stworzyły mi się nagle zalążki całkiem ciekawych, edukacyjnych projektów. Gdyby je wykorzystać w rzeczywistości szkolnej - cóż, być może powstałoby coś więcej niż rutynowa prezentacja stworzona według schematu "skopiuj i wklej" stosowanego przy tworzeniu większości prac szkolnych. Wiem o czym piszę - w końcu dwoje dzieci mam;) Myślę też, że szczególnie wdzięcznym polem na zastosowanie podobnej procedury może być praca nad projektem gimnazjalnym, gdzie przynajmniej teoretycznie dopuszczalna jest swoboda w wyborze tematów oraz środków do ich prezentacji. A gdyby jeszcze pokusić się o więcej? Powiedzmy, dać uczniowi swobodę w wyborze formy wypowiedzi w różnych innych kontekstach? Pozwolić, aby zamiast przepisywać podręcznik do ćwiczeń mógł wykonać prezentację lub filmik umieszczony w sieci? Dać swobodę w wyborze narzędzi informatycznych? W końcu zawsze można wykonać serię zrzutów ekranów, potem zaś "skleić" je w pdf umieszczony na Slideshare lub w filmik zamieszczony na YouTube. O czymś takim jak Scratch nie śmiem nawet marzyć. Rzecz jasna, nie każdy by z takiej możliwości korzystał. Chodzi mi tylko oto, by miał swobodę wyboru. Czytam jeszcze tego posta i widzę, że chyba się rozpędziłem. Cóż, nie ma się co dziwić bowiem Toruń już niebawem.