piątek, 21 listopada 2008

George Zamka w Planetarium Śląskim.

Aby zostać astronautą potrzebna jest wiara, że możemy zostać kim chcemy o ile będziemy na to odpowiednio ciężko pracować oraz posiadanie ducha odkrywcy, owej specyficznej ciekawości, która każe nam sięgać po to, co nieznane - to chyba najważniejsze przesłanie spotkania z George'm Zamka które odbyło się dzisiaj w chorzowskim Planetarium.
Do spotkania z astronautą przymierzaliśmy się od Multiastro, gdzie dowiedzieliśmy się o jego wizycie w Polsce. Pierwotnie nastawialiśmy się na Sopotnię Wielką, gdzie znajduje się stworzona przez Polaris Młodzieżowa Stacja Kosmiczna. Rodziło to jednak problemy związane zarówno z dojazdem, jak i noclegiem. Dlatego też, gdy dowiedzieliśmy się o wizycie astronauty w Chorzowie, Dorota natychmiast wykonała telefony próbując nas tam wkręcić. Udało się - pani z sekretariatu, początkowo niechętna, gdy dowiedziała się że jest nas tylko dwóch oraz po powołaniu się Doroty na Polaris, wpisała nas na listę osób mogących w spotkaniu uczestniczyć.
W Planetarium zjawiliśmy się przed dziewiątą. Trochę stresu - młodzieży przed budynkiem było całkiem sporo, zaś pani w kasie przez chwilę nie mogła znaleźć naszych nazwisk. Po wejściu do sali okazało się jednak, że jest jeszcze całkiem sporo luzu.Do czasu. W momencie rozpoczęcia spotkania sala była praktycznie pełna. Umieściliśmy się "strategicznie" - jak najbliżej dwu okazałych foteli, gdzie jak spodziewaliśmy się zasiądzie gość. Sam Zamka pojawił się chwilę potem, przez moment niezauważony pomaszerował do miejsca gdzie znajdowało się stanowisko obsługi projektora (machina widoczna powyżej). Znów lekki stres - przez chwilę myśleliśmy, że tam zostanie. Na szczęście była to chyba kwestia jakichś ustaleń z obsługą projektorów i po chwili Zamka znalazł się w pobliżu nas.Nie będę się tutaj rozpisywał na temat powitań, pożegnań itp - nie jest to chyba istotnie. Najważniejszym elementem spotkania było omówienie programu Constellation. Towarzyszyła mu prezentacja, rzutowana na kopułę planetarium:Zdjęcia z niej wyszły w miarę nieźle - dlatego album wrzuciłem tu. Jeżeli chodzi o samego astronautę - mnie osobiście zaskoczyła jego normalność, bezpośredniość, brak jakiejś pozy czy gwiazdorstwa. Ot, normalny facet, z którym chętnie wypiłoby się piwo. Po prezentacji pytania z sali. Raczej typowe. Nie utkwiły mi w pamięci - może z wyjątkiem dziewczyny, która spytała jak to jest z założeniem rodziny, gdy jest się astronautą. Zamka odpowiedział, że zarówno jego żona jak i dzieci od zawsze znali go jako pilota - zatem ten stan rzeczy jest dla nich naturalny.
Po pytaniach nastąpiło otwarcie wystawy o 50-leciu NASA. Sama wystawa cokolwiek mnie rozczarowała. Owszem, estetyczne panele na których przedstawiono wielkoformatowe zdjęcia z paru sztandarowych misji NASA takich jak: Apollo, Phoenix, Hubble, Cassini wyglądały całkiem okazale, spodziewałem się jednak czegoś więcej - jakichś makiet, modeli. Właściwie większe zainteresowanie wzbudzała mieszcząca się w tym samym korytarzu ekspozycja minerałów - co widać zresztą na zdjęciu po lewej.
Trochę zdegustowani wyszliśmy na zewnątrz planetarium by zaczerpnąć świeżego powietrza - błąd, gdyż na sali trwało już rozdawanie autografów. Paweł niestety się nie załapał - udało mu się zdobyć jednak parę zdjęć. I to w zasadzie chyba już wszystko. Wracaliśmy przez listopadowy, wyludniony park.

Brak komentarzy: